Live: DRRAMA’88 (1. dzień: SKIDER, AGGRESSOR, TOWER, EGZEKUTHOR, DIZZY, SPIDER, FERRUM. 2. dzień: HEKTOR, ARMAGEDON, SMIRNOFF, HARON, DESTROYER, VINCENT, EGZEKUTHOR)...
Pruszcz Gdański,26-27.08.1988r.
Niewątpliwie śmiałym posunięciem
organizatorów „Drrramy’88” było zmontowanie ogólno metalowej imprezy. W dobie
thrashu i nietolerancji szczególnie ostro widocznych w życiu polskiej sceny
muzycznej założenie by na jednej imprezie obok siebie występowały zespoły
komercyjne i thrashowe, stawia organizatorów w rzędzie najodważniejszych ludzi
w PRL-u!!!
Niestety obawy co do publiczności
sprawdziły się. Dla ludzi zaślepionych NAPALM DEATH nie przemówi choćby
najlepiej wykonana komercyjna muzyka. Stąd jej zachowanie w stosunku do swoich
„ulubieńców” przybierało różne, ciekawe formy. Nie martwiłbym się przy tym na
miejscu komercjuszy, gdyż najgorsza jest obojętność ze strony publiczności, a
ta obecna w Pruszczu Gdańskim jej nie wykazywała. Bawiła się dobrze
nadmuchiwanymi produktami przemysłu gumowo-antyaidsowego lub trenowała
popularne dyscypliny lekkoatletyczne – rzut pomidorem, śliwką, żołędziem do
celu. Występowały również różne formy tańca towarzyskiego od ch-chy do walca.
Nie umiały znaleźć się w tych
sytuacjach same zespoły. Utarczki słowne z widownią i brak luzu nie świadczą
dobrze o profesjonalizmie kapel. Zresztą amatorszczyzna dotyczy większości
prezentujących się na „Drrramie” grup.
Impreza rozpoczęła się od
mocnego... nieporozumienia. Warszawski SKIDER nadaje się na imprezy
większej rangi typu święto osiedlowe, otwarcie nowej piaskownicy na podwórku.
Amatorska muzyka wykonana również po amatorsku wskazuje, że trzeba jeszcze
ogromnie dużo pracy poświęcić na próbach, by móc pokazać się publicznie.
Słupską scenę... ludową
reprezentował thrashujący AGGRESSOR. Tak jak każda muzyka ludowa ta w
wykonaniu AGGRESSORA charakteryzowała się prostotą i skocznością
zmuszającą do przytupu. Łatwo wpada w ucho i łatwo wylatuje.
To co zaprezentował starogardzki TOWER nie wykracza
poza knajpowy poziom zarówno repertuarowo, wykonawczo, jak i wizualnie.
Tego zespołu byłem najbardziej
ciekaw. Szczeciński EGZEKUTHOR to wschodząca gwiazda polskiego metalu.
Po tegorocznym sukcesie w Jarocinie notowania grupy wyraźnie podskoczyły, co
udowodnił na „Drrramie”. Spotkał się z najgorętszym przyjęciem, więc dostąpił
zaszczytu występu na końcu imprezy po raz drugi.
Po przerwie spowodowanej zbyt
intensywnym powitaniem (śliwki) wchodzącego zespołu DIZZY i troską
akustyków o całość sprzętu nastał czas na rodzimy glam. Rejterada DIZZY
otworzyła wolne pole dla SPIDERA ze Stalowej Woli.
Nie wykazali stalowej woli i po
odegraniu 3 kawałków w prowincjonalnym stylu i takich strojach opuścili scenę
ku radości publiki.
Od lat z uporem godnym lepszej
sprawy gra to samo warszawskie FERRUM, licząc na sukces, który im wróżę
za... 20 lat. Chociaż ze wszystkich komercjuszy zaprezentowali się najlepiej.
Ten rodzaj metalu wymaga ciekawych, nośnych chórków, które w wykonaniu na 3
głosy robiły dobre wrażenie.
♫ ♫ ♫ ♫ ♫
Drugi dzień festiwalu rozpoczął
deszcz i HEKTOR. Członkowie grupy w sposób niezwykle sugestywny
przedstawili obraz zanieczyszczonego morza (patrz wygląd). Gdynianie pokazali
jak nie należy grać, zwłaszcza „Angel of Death” SLAYERA. Był to popis
indolencji – niedogrywane motywy, wokal 300 razy wolniejszy, niepodobne do
oryginału solówki... szkoda gadać! Reszta muzyki (?) rwana, pozbawiona
płynności, śpiew (?) szczekający i absolutnie niezrozumiały. Z tego wszystkiego
ciekawie wypadło tylko „Boys, Boys, Boys” znanej z cycbangingu SABRINY.
Thrashowa wersja HEKTORA znalazłaby miejsce w Sopocie’88... Oczywiście w
kabarecie Pietrzaka.
ARMAGEDON przybył z Kwidzyna, żeby pokazać jak
lubią KREATORA. Właśnie w tę stronę zdaje się ciążyć ich muzyka, niezła,
aczkolwiek zbyt monotonna. Będą z nich ludzie.
Ze SMIRNOFFA nie jestem do
końca zadowolony. Zespół o dość dużym stażu nie opanował w dostatecznym stopniu
warsztatu. Występ na „Drrramie” nie był ich najlepszym koncertem, a całość
obniżają idiotyczne teksty. Trochę pracy i może...
HARON bodaj jako jedyna
obok EGZEKUTHORA grupa zagrała profesjonalnie mimo, iż sami muzycy
zawsze podkreślają amatorski charakter swojej działalności. Muzyka dynamiczna o
swoistej dramaturgii aranżacyjnej wyróżniała się ekspresją wykonania.
Przydałoby się jednak większe ogranie, bo zespół nie może sobie poradzić z
paraliżującą tremą, która odbiła swe piętno na dwóch pierwszych utworach
zagranych nierówno i niedokładnie. Po nieprzewidzianej przerwie (20 minut
trwała wymiana bezpieczników) HARON wziął się w garść i pokazał na co go
naprawdę stać!
Ten występ zapamięta chyba DESTROYER
do końca życia. Nikt nie przewidywał tak wrogiego przyjęcia ze strony
publiczności. Nikt też nie przypuszczał, że DESTROYER wykopie sobie grób
tym koncertem. Profesjonalny zespół nie wdaje się w dyskusje z widownia, a tym
bardziej nie obraża jej nieprzemyślanymi gestami typu poklepanie się po tyłku
(wokalista). Warsztatowo zaprezentował się DESTROYER dobrze, widać
doświadczenie koncertowe robi swoje. Również dykcja wokalisty zasługuje na
podkreślenie. Muzyka zaś jest nijaka – niby thrashuje, ale jakoś bez
przekonania i jaja.
Z komercjuszy w tym dniu odważył
się wystapić jedynie wrocławski VINCENT. Okropna wersja „I Wanna Be Somebody”
WASP i wyjątkowo żenujące oraz kretyńskie gadki z publicznością czekającą na
występ...
... EGEZKUTHORA
triumfalnie kończącego dwudniowy meeting. Miejmy nadzieję, że tak gorące
przyjęcie nie spowoduje wzrostu poziomu sodówy w głowach szczecinian. Jest
jeszcze sporo mankamentów w ich muzyce, żeby ponosić się fali entuzjazmu.
Na zakończenie wypadałoby cos
wspomnieć o sferze organizacji. Przede wszystkim rzucało się w uszy dobre
nagłośnienie. Kilka przerw na wymianę korków rozbijało koncerty, więc postuluję
w zaopatrzenie się grubszy drut. Organizatorzy starali się mimo szczupłości
środków zapewnić jak najmilszą atmosferę zarówno występującym jak i
oglądającym, co nie zawsze z przyczyn obiektywnych udawało się realizować. Od
początku widać było duże zaangażowanie, porządek i dosyć dobra informację.
Zadbano również o souveniry dla fanów w postaci kaset (m.in. WILCZY PAJĄK,
KREON), pism, znaczków i plakatów. Do zobaczenia za rok w Pruszczu Gdańskim.
Rafał Kwiatkowski (dla Thrash’em All)
Relacja z jednego z numerów Thrash'em All - jeszcze z tych xerowanych (i bez podwójnego pakietu CD he he). Nie sugerując nic nikomu mam wrażenie, że autor (delikatnie mówiąc) mało nie rozpłynął się nad zespołem HARON, w którym to bębnił przecież "naczelny" tego (jeszcze) zina...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz